na Przełęcz Kondracką zimą
(8 marca 2011)

Kuźnice Hala Kondratowa Przełęcz Kondracka (powrót tą samą trasą)


otwórz mapkę w nowym oknie

trasa: niezbyt długa, końcowe podejście może być zagrożone lawinowo
czas (bez odpoczynków): ok. 4 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 10 km

  zobacz trasę (wizualizacja 3D)

  zobacz profil wysokościowy trasy

W: Rano wita nas piękna pogoda. Ustalamy z rodzicami, że zajmą się Krasnoludką, ale ponieważ chcieliby pojeździć jeszcze dziś na nartach, proszą, byśmy wrócili około 14.
V: Gdzie dzis idziemy?
W: Może Giewont? Jest w miarę blisko, no i nigdy nie byliśmy tam zimą.
V: Dobry pomysł.
W: Jedziemy do Kuźnic i ruszamy drogą na Kalatówki. Nie ma dziś dużego mrozu, w czasie marszu robi nam się gorąco. Na wysokości hotelu górskiego mijamy grupę "ekstremalnych" turystów, wyekwipowanych jak na K2 - obwiszonych linami, czekanami, wszelakim szpejem, oczywiście najdroższych markowych ciuchach. Właśnie skręcają w stronę hotelu.
V: Dość szybko docieramy na Halę Kondratową. Krótko przed schroniskiem "ekstremaliści" wyprzedzają nas, podzwaniając żelastwem .
W: Pogoda odrobinę się zmienia: nie jest już tak krystalicznie jak rano, pojawiają się pojedyncze cirrusy, zaczyna wiać.
V: Zatrzymujemy się przy schronisku na chwilkę . "Ekstremaliści" popijają już piwko na werandzie.
W: Oj, czuję, że daleko to oni dziś nie zajdą.
V: Ruszamy dalej.
W: Wkrótce docieramy do Piekła . Chwilę zastanawiamy się, jak iść. Wydeptany ślad biegnie zakosami samym środkiem lawinowo wyglądającego zbocza. To nie jest dobry pomysł. Możemy iść albo bezpośrednio na wierzchołek Giewontu na przełaj przez pola kosodrzewiny, co jest bezpieczne, ale bardzo męczące, albo podejść na przełęcz trzymając się prawej strony kotła, wzdłuż granicy kosówki, a potem z przełęczy "klasycznie" na szczyt.
V: Ja się nie piszę na przedzieranie się przez gałęzie.
W: No to chodźmy wzdłuż kosówki.
V: Słońce przypieka coraz bardziej , śnieg mięknie i oblepia raki wielkimi bułami.
W: Pocimy się niemiłosiernie. Raki wydają sie nie spełniac swojej roli, ale gdy próbujemy je zdjąć, okazuje się, że bez nich jest jeszcze gorzej.
V: Zasapani dochodzimy wreszcie na przełęcz .
W: Okazuje się, że wydeptana ścieżka prowadzi wyłącznie w stronę Kopy Kondrackiej .
V: To oznacza, że jeśli chcielibyśmy pójść na Giewont , musielibyśmy torować w śniegu po kolana.
W: A schodzenie do Małej Łąki jest w tych warunkach nierozsądne.
V: Myślisz, że zdążymy pójść na Kopę i wrócić tak, jak się umówilismy z rodzicami?
W: Nie ma szans. Liczyłem na wejście na Giewont i zejście przez Małą Łąkę do Krzeptówek, ale to chyba nierealne.
V: No nic, wobec tego posiedźmy chwilę i wracajmy do Kuźnic.
W: Robimy kilka zdjęć, cieszymy oczy piękną zimową panoramą. Robi się coraz cieplej.
V: Chyba powinniśmy się zbierać.
W: Śnieg rozmięka, gdzieniegdzie widac już samoistne, niewielkie zsuwy.
V: Schodzimy w dół ostrożnie, ale i tak momentami strącamy mini-lawinki.
W: Brrr... nieprzyjemne to wszystko. Z ulgą docieram do dna kotła, ciągle oglądając się za siebie .
V: Raźnym krokiem zmierzamy w stronę schroniska. Tymczasem "ekstremaliści" dojrzeli do "ataku szczytowego".
W: Mijają nas zmierzając w górę i pytając o warunki. Mimo całkowicie płaskiego terenu dierżą w dłoniach czekany, jakby pokonywali co najmniej lodowiec, tylko zapomnieli związać się liną.
V: Teraz szarlotka. Ja stawiam.
W: A w schronisku - dramat! Nie ma szarlotki!
V: Normalnie skandal!
W: Na pytanie: dlaczego nie ma? słyszymy: bo nie!. Trudno, i tak nie lubiłem tego schroniska, a właściwie bufetu dla idącego na Giewont "bażanciarstwa".
V: Nieco oburzeni, kierujemy się w stronę Kuźnic .
W: Szkoda, że nie mieliśmy więcej czasu, bo przy tak dobrej pogodzie na Kopę Kondracką mogliśmy wejść spacerkiem.

by v&w

powrót do listy tras