przez Dolinę Filipkę na Rusinową Polanę
(10 października 2010)
Zazadnia Dolina Filipka Złota Dolina Rusinowa Polana (powrót tą samą drogą)
trasa: łatwa, krótka, wspaniała widokowo
czas (bez odpoczynków): ok. 2 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 5 km
  zobacz trasę (wizualizacja 3D)
  zobacz profil wysokościowy trasy
W: Dziś dzień powrotu, nie możemy więc planować dłuższej wycieczki.
V: Pogada jest taka, że grzechem byłoby nie skorzystać. Wybierzmy się w jakieś
widokowe miejsce.
W: Hmm... może Rusinowa? Moglibyśmy pójść przez Dolinę Filipkę; nigdy tam nie byłem.
V: Ale pojedźmy przez Głodówkę!
W: Pakujemy się i jedziemy.
V: Panorama z Głodówki jest rewelacyjna.
W: Robię serię zdjęć (panorama patrz >>
tu). Na przystanku stoi dwóch osowiałych turystów.
Wyglądają, jakby długo czekali na transport. Pytam, czy ich gdzieś nie podwieźć.
Odpowiadają po angielsku.
V: Wybierają się do Zielonego Stawu Kieżmarskiego i nie mogą dojechać do Łysej Polany.
W drodze okazuje się, ze są Czechami, ale o dziwo wygodniej im porozumiewać się po
angielsku.
W: Wysadzamy ich na przystanku przy Łysej. W tym momencie dostrzegam w lusterku radiowóz. Jak
na złość na całej drodze jest podwójna ciągła - przecież nie będę łamał przepisów tak
bezczelnie pod nosem policji.
V: Z "ogonem" musimy dojechać aż do Palenicy, gdzie wreszcie można zawrócić.
W: W międzyczasie parking na Wierch Porońcu zdążył się całkowicie zapełnić. Podobnie
jest w Zazadniej.
V: Ostatecznie stajemy kawałek dalej na poboczu, w rzędzie innych samochodów.
W: Ile ludzi! Niektórzy w strojach góralskich. Ach, pewnie na Wiktorówkach jest msza.
V: W wielobarwnej gromadzie idziemy ładną doliną, po równej, ubitej drodze
.
W: Ludzie idą całymi rodzinami, niektórzy z takimi zupełnymi maleństwami w nosidłach.
V: W pewnej chwili z góry zjeżdża... samochód! Oczywiście terenowy; podejście
jest tu całkiem strome.
W: Klasztor przed nami. Jeszcze dwa zakosy schodków
i stajemy przy uroczym, drewnianym
kościółku
.
Nie zatrzymując się dłużej wspinamy się jeszcze wyżej i wychodzimy z lasu na
skraju Rusinowej Polany
.
V: Kawałek do skrzyżowania ze szlakiem z Gęsiej Szyi i oczom naszym ukazuje się
imponująca panorama Tatr Wysokich (panorama patrz >>
tu) .
W: Rozkładamy się na jednym ze stołów
,
odpoczywamy, podziwiamy widok
,
wcinamy świeżo uwędzone, jeszcze ciepłe oscypki z tutejszej bacówki.
V: Krasnoludka jest przeszczęśliwa
.
W: Szkoda, że dziś wracamy...
V: Jeszcze wspólne zdjęcie
i z żalem zaczynamy się zbierać do powrotu. Chciałoby się
tu zostać cały dzień...
W: Nasz powrót zbiega się z końcem mszy; znów idziemy w tłumie, ale składającym się
głównie z miejscowych, więc o wiele mniej męczacym niż ten "bażanciarski"
na drodze do Morskiego Oka.
V: Dość szybko docieramy do Zazadniej i wkrótce jesteśmy w Zakopanem.
PS: W: Po powrocie stwierdzamy, że jeszcze mamy chwilę czasu, więc wsadzamy
Krasnoludkę do wózka i maszerujemy na bazar pod Gubałówką po oscypki i jakiś
zakopiański drobiazg dla małej.
V: Po drodze zachodzminy na Pęksowy Brzyzk, skąpany w nastrojowym blasku jesiennego
słońca .
by v&w