na Bystrą
(20 lipca 2008)
Kiry Dolina Kościeliska schronisko Ornak Przełęcz Iwaniacka Ornak Siwa Przełęcz Gaborowa Przełęcz Bystry Karb Bystra - Błyszcz Bystry Karb Gaborowa Przełęcz Siwa Przełęcz Dolina Starej Roboty Dolina Chochołowska Siwa Polana
trasa: męcząca, wymagająca dobrej kondycji, przepiękna widokowo
czas (bez odpoczynków): ok. 9 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 25,5 km
  zobacz trasę (wizualizacja 3D)
  zobacz profil wysokościowy trasy
W: Wychodzimy bladym świtem. Mam nadzieję, że złapiemy jakiś transport
do Kościeliskiej i nie będziemy musieli zasuwać na piechotę.
V: Dziś niedziela, różnie może być.
W: Na przystanku czeka już kilka osób. Po trzech minutach nadjeżdża bus, ale
jadący w stronę centrum. Przystaje. Dokąd chcecie jechać? - pyta kierowca.
Do Kościeliskiej! - odpowiadamy zgodnym chórem. To co, zawracać?
Potakujemy gorliwie i po pięciu minutach jesteśmy już w Kirach.
V: Kompletna pustka,
budka TPN-u zamknięta. Wyruszamy cichą Doliną Kościeliską.
Na krystalicznym dotąd niebie pojawiają się chmurki.
W: Zasuwają jak szalone, na górze musi strasznie wiać. Przy tak silnym wietrze
burzy raczej nie będzie.
V: Maszerujemy żwawo. Mijamy Jaskinię Mroźną, dochodzimy do mostków...
W: Spójrz!
V: Na środku mostka, szarpiąc coś zawzięcie dziobem, drepcze kruk. Najciszej jak
umiem wyjmuję aparat i robię pierwsze zdjęcie. Trzask migawki nie robi na ptaku
najmniejszego wrażenia. Krok za krokiem zbliżamy się do niego, robiąc zdjęcie za
zdjęciem - w końcu może w każdej chwili spłoszyć się i odlecieć.
W: Zatrzymujemy się trzy metry od kruka, który nie dość, że się nas nie boi,
to wręcz pozuje do zdjęć .
V: Piękny ptak! Wreszcie krukowi nudzi się sesja zdjęciowa, rozkłada skrzydła
i majestatycznie odlatuje.
W: Idziemy dalej szybkim krokiem; siódma trzydzieści stajemy przy schronisku
na hali Ornak.
V: Oprócz zaspanej rodzinki i dwóch zakonnic -
które najwyraźniej tu nocowały - nikogo.
W: Dziwne: lipiec, niedziela, piekna pogoda, a tu taka pustka.
V: Przysiadamy na ławeczce, odpoczywając. Będzie dziś upał.
W: Owszem. Ale popatrz, Bystra skryła się w chmurach. Będzie wiało.
V: Ruszamy szlakiem na Iwaniacką. I jak na ten szlak przystało, szybko się
irytujemy na zaduch w lesie, na śliskie, niewygodne kamienie i na samą
przełęcz, która zdawała się być tak blisko, tymczasem idziemy i idziemy, a
końca nie widać.
W: Nie lubię tego szlaku: w kilku miejscach wydaje się, że to tuż-tuż...
a tymczasem okazuje się, że jeszcze kawał drogi przed nami.
V: W końcu zmachani i zgrzani wychodzimy na przełęcz, która jest właściwie
zarastającą leśną polaną.
W: Chwila przerwy i dalej w drogę. Wkrótce las się kończy. Nadal nie odczuwamy
wiatru, choć kosodrzewina powyżej nas ugina się przy silniejszych podmuchach.
V: Mozolnie wspinamy się kamienną ścieżką przez kosówkę. Otacza nas ciężki, żywiczny
zaduch. Z ulgą docieramy do grzbietu Ornaku. W tej samej chwili uderza w nas
porywisty zachodni wiatr.
W: Jak miło!...
V: Orzeźwieni idziemy płaską "połoniną".
W: Martwią mnie trochę chmury zbierające się nad Rohaczami; mam nadzieję, że
przy takiej wichurze nie wylęgnie się z nich burza.
V: Wiatr robi się zimny i dokuczliwy. Przed Siwymi Skałami mimo palącego
słońca zakładamy polary
.
W: Kawałek dalej, blisko Siwej Przełęczy, kapituluję i wyciagam kurtkę.
V: Ja wytrzymuję zaledwie pieć minud dłużej.
Na przełęczy spotykamy pierwszą dziś osobę
na szlaku - dziewczynę, która przyszła od strony Starej Roboty i też wybiera się na
Bystrą. Przysiadamy na moment, posilamy się i ruszamy dalej.
W: Na podejściu na Gaborową Przełęcz wiatr przycicha. Robi się nam upalnie,
tym bardziej że mamy na sobie kurtki. Jednak po kilku minutach wychodzimy na
główną grań Tatr i dopiero tu uderza w nas prawdziwy huragan.
V: Ledwo można się utrzymać na nogach
.
W: Gdy na moment odwracam się tyłem do wiatru, kolejny podmuch dosłownie rzuca mnie
na kolana.
V: Co ty wyprawiasz?
W: To nie ja! To wiatr!
V: Idziemy południową stroną grani. W miejscach, gdzie
ścieżka przebiega tuż nad skrajem
stromych północnych żlebów, trzeba naprawdę uważać, żeby nie dać się zdmuchnąć w przepaść.
W: Na szlaku trawersującym Błyszcz widać grupę podchodzących ludzi. Przyszli ze Słowacji,
mieli bliżej niż my.
V: Pójdziemy trawersem czy granią przez Błyszcz?
W: Chyba trawersem, będzie wygodniej.
V: A wrócimy granią.
W: Tak.
V: Mijamy przełecz Bystry Karb, zaraz za nią szlak się rozwidla. Idziemy prosto,
równo pod górę. A z daleka wydawało się, że będzie łagodniej.
W: Stok jest wypukły i nie widzimy celu naszej wędrówki
.
V: W pewnej chwili ukazuje nam się wreszcie szczyt.
W: Idziemy wytrwale. Wiesz co, to chyba nie jest jednak szczyt, bo nie ma na nim
w ogóle ludzi.
V: Powyżej szczytu Błyszcza wychodzimy na grań. Przed
nami roztacza się piękny widok na Tatry Wysokie
.
W: Jeszcze chwila marszu granią i stajemy wreszcie na Bystrej. Siedzi tu kilkanaście osób.
O dziwo nie wieje, więc rozbieramy się z kurtek i polarów
.
Robimy wspólne zdjęcie
, panoramę
(panorama patrz >>
tu). Mamy szczęście, bo chmury się podniosły i widać prawie wszystkie szczyty Tatr.
V: Mimo słońca i upału jeziorka w sąsiednich dolinach są w
większości pozamarzane
.
W: Na samym szczycie nie wieje, ale podchodzę do zachodzniej krawędzi grani i od razu
uderzają we mnie zimne podmuchy - najwyraźniej wiatr wznosi się po zboczu.
V: Odpoczywamy chwilę i ruszamy w dół. Tym razem
schodzimy granią na Błyszcz. Natychmiast po
opuszczeniu wierzchołka Bystrej dostajemy się na pówrót w strefę porywistego wichru; zakładamy
kurtki i polary .
W: Na Błyszczu stoi słupek graniczny
.
Niżej ścieżka biegnie bardzo stromo, krótkimi zakosami.
Od dołu podchodzą turyści: lekko ubrani, zmachani. Z odrobiną zdziwienia spoglądają na nasze kurtki.
V: Jak wyjdą na grań, zmienią zdanie.
W: Tutaj nie wieje. No i to podejście jest mordercze.
V: Po kilkunastu minutach stajemy na Bystrym Karbie
. I znowu wiatr.
W: Nieco znużeni wracamy na Gaborową Przełęcz
.
V: Chce ci się wracać przez Ornak?
W: Nie bardzo, trzeba będzie znowu podchodzić.
V: Zejdźmy do Doliny Starej Roboty.
W: Ok. Na Siwej Przełęczy siedzi grupa lekko ubranych małolatów, zastanawiając się, czy iść na
Bystrą czy na Starorobociański. Wyglądają, jakby się urwali ze szkolnej wycieczki - nie mają
ze sobą nic do jedzenia ani ubrania, a z ich dyskusji można wywnioskować, że nie bardzo zdają
sobie sprawę z odległości i potrzebnego na jej przebycie czasu.
V: Rozbieramy się do koszulek - tu już jest ciepło, a wiatr
praktycznie nieodczuwalny.
W: Zejście z Siwej Przełęczy jest dokładnie takie, jak je pamiętamy - z początku łagodne
, potem
coraz bardziej strome i wkurzające, wreszcie - już w lesie - na powrót łagodne, ale dalej irytujące;
ścieżka jest nierówna, kamienista i zdaje się nie kończyć.
V: Przekraczamy kilka razy pasy wyłamanego lasu; lawiny
wydarły miejscami wszelką roślinność do
gołej ziemi. Dalej miejscowi górale prowadzą wycinkę drzew, więc drogą zryta jest
śladami ciągników. Daleko jeszcze do Chochołowskiej?
W: Wyciągam GPS-a. Jeszcze półtora kilometra.
V: O rany... mam już dość. W Chochołowskiej bierzemy rowery.
W: Pewnie. Wreszcie mijamy zejście szlaków z Przełęczy Iwaniackiej i po chwili wychodzimy na drogę
biegnącą dnem Doliny Chochołowskiej.
V: Sto metrów przed nami stoi leśniczówka TPN, a obok punkt wypożyczania rowerów.
Płacimy i po minucie mkniemy w dzikim pędzie w dół. Po kwadransie cudownej jazdy dojeżdżamy na
Siwą Polanę. Wspaniały pomysł z tymi rowerami!
W: Oj, tak.
V: A do Warszawy wracaliśmy zupełnie eksperymentalną,
krajoznawczą trasą przez Pieniny, Beskid Sądecki, Sandomierz i Dęblin...
by v&w