na Krywań
(25 sierpnia 2006)
Szczyrbskie Jezioro (Štrbské Pleso) Jamski Staw (Jamské Pleso) Wielki Żleb Krywański (Krivánsky žľab) Krywań (Kriváň) (powrót tą samą drogą)
trasa: męcząca, łatwa technicznie, wspaniała widokowo;
w czasie ładnej pogody bywa bardzo zatłoczona (Krywań jest narodową górą Słowaków)
czas (bez odpoczynków): ok. 7-8 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 16 km
  zobacz trasę (wizualizacja 3D)
  zobacz profil wysokościowy trasy
W: Nareszcie realizujemy zaplanowaną wycieczkę na Krywań.
Od dawna marzy mi się ta góra.
V: Wstajemy o piątej, o szóstej siedzimy w samochodzie.
Na granicy kupujemy korony.
W: Pogoda jest ładna.
V: Po drodze opowiadasz o
mijanych miejcowościach i górach. Gdy dojeżdżamy do
Tatrzańskiej Kotliny, szczyty chowają się w chmurach.
W: Parkujemy w Novym Štrbském Plese. Nasz samochód jest jednym z pierwszych na
parkingu.
V: Rodzice idą na Skrajne Solisko, my z Fallką na
Krywań. Umawiamy się o siedemnastej przy samochodzie.
W: Ruszamy. Nove Štrbské Pleso wygląda jak bajoro w zapuszczonym parku
.
Samo Štrbské Pleso niewiele lepiej. Przechodzimy przez stację "elektriczki" i "ozubnicy" i
dochodzimy do jeziora.
V: Ponad drzewami sterczą betonowe żurawie skoczni narciarskich
.
W: Hotele są tutaj albo w stylu socrealistycznym, albo w remoncie.
Wrażenie brzydoty potęguje wyłamany huraganem las
.
V: I pogoda: jest pochmurnie i okropnie ponuro.
W: Maszerujemy dziarsko odcinkiem Magistrali, która jest tutaj szeroką drogą
.
Miejscami zaczyna przebłyskiwać niebieskie niebo. Może się wypogodzi?
V: Mijamy wylot Doliny Furkotnej.
W: Z lewej dochodzi niebieski szlak. To nasz. Kawałek idzie razem z Magistralą, a potem
odbija w górę na Krywań .
V: Odpoczywamy chwilę. I jak ci się idzie?
F: W porządku. Naprawdę nieźle.
W: Idziemy w górę. Szlak wiedzie po kamiennych stopniach przez las, a po
kilku minutach wchodzi w kosówkę.
V: Wyjątkowo wysoką kosówkę, miejscami ma chyba ze trzy metry
.
F: Który to Krywań?
W: Widzisz tamtą górkę?
F: Widzę.
V: Śmieję się, bo wiem, co teraz powiesz.
To nie je Krywań, panicko, parafrazujesz góralski dowcip.
W: Krywań jest w chmurach, a ta górka to Mały Krywań
.
V: Kosodrzewina staje się coraz niższa,
szlak biegnie w górę bardzo łagodnie, choć bez żadnych zakosów.
W: Widać Tatry Zachodnie; szkoda, że wszystkie szczyty schowane są w chmurach.
W pewnym momencie skręcamy nieco w lewo, przekraczamy ramię spadające z Małego Krywania i
dochodzimy do Wielkiego Żlebu Krywańskiego
.
F: Widać szlak po drugiej stronie żlebu.
W: Z Trzech Źródeł. Zaraz sie połączy z naszym.
V: Dochodzimy do połączenia szlaków. Odpoczywamy i
ubieramy się cieplej .
F: Wyżej tylko skały, fajnie, będziemy się wspinać.
V: Ale ta mgła...
W: Szczytu nie widać, cały w chmurach.
V: Idź pierwsza.
F: OK.
V: Ruszamy stromą ścieżką w stronę grani. Fallka co chwilę
gubi szlak w skalnym rumowisku.
W: Patrz, tu jest znak!
F: Faktycznie.
V: Dochodzimy do grani. Ciągle pod górę. Wygodna ścieżka.
F: Miejscami skałki.
V: Daleko jeszcze?
W: No nie wiem, nigdy tu nie byłem. A widzę tyle, co ty.
V: Możesz sprawdzić? Włączasz odbiornik GPS.
W: Jesteśmy praktycznie na Małym Krywaniu.
F: Wchodzimy na niewielki garb, za którym grań nieco opada.
V: Aha. Więc to jest Mały Krywań.
W: Znowu w górę.
F: Coraz więcej skał, po których trzeba się wspinać. I nie
ma łańcuchów.
W: Znowu gubisz szlak. Nie widzisz, jak przebiega?
V: Oj cicho, krócej chodzi po górach od ciebie.
W: Z góry słychać głosy, ale ludzi nie widać w gęstej mgle. Zaczyna wiać zimny,
wilgotny wiatr.
V: Przechodzimy przez kilka skalnych płyt.
Zerkam dyskretnie, jak radzi sobie Fallka, ale
wspinaczka nie sprawia jej szczególnych trudności, za to daje wielką frajdę.
W: Wreszcie widać zamazane sylwetki ludzi siedzących na szczycie. Po chwili i my
stajemy na upragnionym Krywaniu.
V: Kilka kroków przed nami majaczą zarysy krzyża z
podwójną poprzeczką.
W: Narodowy symbol Słowacji, jest w ich godle. Pamiątkowe zdjęcie
.
F: Zimno.
W: Piękna panorama, nie ma co. Podobno jedna z lepszych w Tatrach. Jesteś dumna? Weszłaś
prawie tak wysoko, jak na Rysy. Fallka uśmiecha się.
F: No ba.
V: Nasz drugi szczyt. Sławkowski spadł na trzecią pozycję.
W: Chwilę przechadzam się po niezbyt rozległym wierzchołku.
V: My sobie siądziemy tu.
W: Nie, nie tam! Tam jest przepaść! Chodźcie tu.
V: Patrz, jakieś pamiątkowe tablice!
W: Wiem, już zrobiłem zdjęcie
.
Włączam telefon: pełny zasięg polskiej sieci. Wysyłamy
wiadomość do rodziców: zdobyliśmy Krywań.
V: Zimno...
F: Zimno...
W: Też mi się robi chłodno. Zejdźmy trochę w dół; niżej się zatrzymamy na chwilę,
odpoczniemy, coś zjemy i napijemy sie gorącej herbaty.
V: Zaczynamy schodzić.
W: Całkiem sporo ludzi idzie do góry. Choć to niewiele, jak na
narodową górę. Porównując z Giewontem... kiepska pogoda ma swoje zalety.
V: Fallka zaaferowana czepia się wszystkimi kończynami skał
.
Idziesz markotny.
W: Myslałem, że będę miał panoramę z Krywania...
V: Nie martw się, wrócimy tu kiedyś przy ładnej pogodzie.
F: Znowu skalne płyty
.
W: Mija nas pan z blisko dwumetrowym "kijkiem trekkingowym" przytroczonym do plecaka
.
V: Głodna jestem.
F: Ja też.
W: Zatrzymajmy się w tym zacisznym, osłoniętym skałami miescu.
V: Rozsiadamy się na kamieniach, pochłaniamy
"Studentską", pijemy ciepłą herbatę. Od razu lepiej.
F: Ale pyszna ta czekolada!
W: Idziemy dalej ścieżką, chwilę granią
,
potem w dół w stronę żlebu. Wychodzimy
z chmur. Widać już połączenie szlaków
.
F: Odpoczywamy chwilę
. Robi się cieplej.
W: Odwiewa chmury. Przez moment mam nadzieję, że zobaczymy szczyt Krywania; niestety,
sam wierzchołek cały czas zakryty jest siwym mglistym strzępkiem
.
V: W dół idzie się bardzo wygodnie, jest prawie płasko
.
W: Pięknie widać Niżne Tatry
.
Co tam jest na szczycie góry?
V: Coś jest. Wygląda jak lustro
.
Moze lądowisko dla śmigłowców? Ale na szczycie góry?
W: Może elektrownia szczytowo-pompowa?
V: Trzeba sprawdzić.
W: Poniżej widać całe połacie połamanego lasu.
V: I jakieś jezioro
.
W: Jamské Pleso. Podejdziemy do niego, chcę je zobaczyć.
F: Szybko schodzimy w dół. Kosodrzewina. Las. Rozstaje szlaków.
Jamské Pleso 5 min., głosi tabliczka.
V: Rany, ale bajoro!
W: Zatrzymujemy się, zjadamy ostatnie kanapki.
F: Zaczyna kropić.
W: Wracamy Magistralą do Štrbského Plesa. Już nie pada, a leje. Jesteśmy
przemoczeni do cna.
V: Z ulgą witamy remontowane hotele.
Skręcamy w dziką ścieżkę, która po minucie dochodzi do
alejki okalającej jezioro
.
W: Może zimą tu jest ładnie, ale teraz czuję się jak na Mazurach. Tylko
żaglówek brakuje.
V: Są, zobacz, po drugiej stronie jest przystań.
F: Zatrzymujemy się na chwilę przy pomniku słowackich
powstańców .
Jest zimno i ponuro. Nie przestaje lać.
W: Wracamy na drogę. Ścinamy serpentyny za niebieskimi znakami szlaku prowadzącego do
Tatrzańskiej Szczyrby; "wspaniały" widok na dworzec i hotel "Panorama". Aż mu zrobię zdjęcie;
takiego potworka dawno nie widziałem
.
F: Przechodzimy przez tory i halę dworcową. Przyspieszamy, bo
robi się późno.
W: Okrążamy Nove Štrbské Pleso i punkt siedemnasta jesteśmy na parkingu.
V: Rodzice już czekają, przyszli dziesięć minut temu.
W: W strugach ulewnego deszczu robimy sobie pamiątkowe zdjęcie
,
pakujemy się do samochodu i wracamy, umilając sobie jazdę relacjami.
V: Okazuje się, że Musia doszła do Chaty pod Soliskiem,
a Ojciec poszedł na Skrajne Solisko;
po drodze widział na sąsiednim szczycie niedźwiedzia.
W: Objeżdżamy Tatry.
V: Zatrzymujemy się w Jaworzynie na zakupy.
Obowiązkowo musimy kupić wafelek "Fidorka" dla Bajadorki.
F: Uff, zmęczona jestem.
V: Ja też.
W: A ja niepocieszony.
V: Już po ciemku dojeżdżamy do Zakopanego.
W: Strasznie zakorkowane. Dzisiaj jest oficjany trening do Letniego
Pucharu Świata w skokach narciarskich. Policja zamknęła pół miasta, musimy jechać dookoła.
Wreszcie docieramy na Krzeptówki.
PS W: Sprawdziliśmy tajemniczy obiekt w Niżnych Tatrach: to elektrownia szczytowo-pompowa "Czarny Wag", największa elektrownia wodna na Słowacji.
by v&w