przez Polski Grzebień i na Małą Wysoką (2428 m n.p.m.)
(16 sierpnia 2006)
Tatrzańska Polanka (Tatranská Polianka) Dolina Wielicka (Velická dolina) Polski Grzebień (Poľský hrebeň) Mała Wysoka (Východná Vysoká) Polski Grzebień (Poľský hrebeň) Zmarzły Staw pod Polskim Grzebieniem (Zamrznuté pleso) Dolina Litworowa (Litvorová dolina) Dolina Białej Wody (Bielovodská dolina) Łysa Polana
trasa: w miarę łatwa technicznie (w kilku miejscach
niewielkie trudności), ale bardzo wymagająca kondycyjnie
(1420 metrów podejścia - jedno z większych przewyższeń w Tatrach;
1460 metrów zejścia; Dolina Białej Wody jest najdłuższą tatrzańską doliną)
czas (bez odpoczynków): ok. 8-10 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 20 km
  zobacz trasę (wizualizacja 3D)
  zobacz profil wysokościowy trasy
W: Wstajemy przed szóstą, dziś planujemy
ambitną wyprawę: z Tatrzańskiej Polanki
przez Polski Grzebień do Łysej Polany, z wejściem na Małą Wysoką.
V: Dobrze, że kupiliśmy bilety wczoraj, bo
dziś nie wszyscy się zmieścili do pekaesu
do Smokowca.
W: O cholera! Nie zabraliśmy naszej polisy ubezpieczeniowej!
V: Ups!
W: No nic, tak czy siak jesteśmy ubezpieczeni.
V: Jedziemy znaną już trasą. Będziemy mieć
chwilę czasu w Smokowcu? Chciałam zrobić kilka zdjęć.
W: Wedle rozkładu "elektriczka" jest o 9:04, a my dojedziemy pół godziny wcześniej.
V: Dojeżdżamy do Smokowca na czas. Robię zdjęcia, ty pędzisz
już na dworzec po bilety.
W: O dziewiątej wjeżdżają na stację trzy pociągi jednocześnie. Na peronach kłębią się
tłumy. Który pociąg nasz?
V: Chodź, to ten!
W: Wciskamy się do środka i ruszamy. Kolejka bardzo nowoczesna: w środku ładna,
ze stojakami na narty, czytelnymi schematami połączeń,
stacje zapowiadane są w trzech językach i wyświetlane na ekranie nad drzwiami. Jedziemy
wolniutko, stacje są blisko siebie. Po kilku minutach docieramy do Tatrzańskiej Polanki.
V: Miejscowość składa się z trzech domów na krzyż.
W: Pogoda jest ładna, ale nad wyższymi szczytami kłębią się chmury.
V: Ruszamy asfaltową drogą przez połamany las.
W: Czekaj, zrobię zdjęcie Gerlachowi.
V: Ten pagór?
W: Z drugiej strony wygląda całkiem inaczej, prawda?
V: Idziemy asfaltem, dalej ładnie ułożoną ścieżką wśród olbrzymiego
cmentarzyska drzew.
W: Sporo ludzi - Słowacy i Polacy.
V: Nasza ścieżka krzyżuje się z
asfaltową drogą, w bok biegnie szlak do Batyżowieckiego
Stawu. Wchodzimy wreszcie w piękny las. Ładnie i malowniczo.
W: Zrób mi zdjęcie na mostku
.
V: Po lewej huczy woda, przelewając się przez
kamienie i powyrywane z korzeniami drzewa
.
W: Wychodzimy z lasu. Widać Gerlach
.
Nasz szlak łączy się z żółtym ze Smokowca. W oddali schronisko. O rany...
V: Co to za paskudztwo?!
W: Hotel górski "Śląski Dom". Myślałem, że jest odrobinę ładniejszy.
V: Wygląda jak obrzydliwy barak. To już nawet
"Kalatówki" są bardziej gustowne.
W: Dochodzimy do Wielickiego Stawu. Dolina piękna: wysokogórskie skalne otoczenie,
bogata roślinność, uroczy staw, tylko to "coś"...
V: Idziemy ścieżką wzdłuż stawu w stronę progu,
z którego spływa błekitną wstęgą
Wielicka Siklawa
.
Powyżej stawu odbijamy w bok, by przejść długim zakosem
pod skalnym nawisem
.
Kapie na głowę!...
W: Z tej skały zawsze kapie. Spójrz za siebie, jak ładnie widać Wielicki
Staw .
V: Powyżej progu naszym oczom ukazuje się
przepiękna puszysta łąka ,
z małymi oczkami wodnymi i łanami kwiatów niebieskich, różowych
i
żółtych .
Przed nami na ścieżce stoi dwóch mężczyzn z profesjonalną, wielką kamerą na statywie
i innym sprzętem. Obiektyw kamery wycelowany jest w trawę.
W: Obchodzimy ich i podchodzimy na kolejny próg doliny.
V: Coś mówisz. Stój! Patrz! Świstak!
W: Łał! Jaki śliczny, puchaty. Stoi dosłownie pięć metrów od nas.
V: Starając się jak najmniej poruszać uruchamiam aparat. Jest,
udało się!
W: Zwierzątko niewiele sobie robi z naszej obecności, w końcu znika między kamieniami.
Pierwszy raz wdziałem świstaka na żywo.
V: Kawałek dalej na wielkim głazie przy ścieżce
siedzi człowiek z lornetką i gapi się po szczytach.
W: Mijając go dostrzegamy emblemat
TANAP-u na rękawie koszuli. Patrzy, czy nikt się nie wybiera "na lewo" na Gerlach.
V: Kolejny próg, kończą się kwiaty, wokół pusto i
dziko. Poniżej po lewej Długi Staw.
Robi się zimno, ubieramy się cieplej
.
Czekaj, tam jest jakaś tablica!
Po niemiecku. "Śląska Droga, zbudowana przez Sekcję Śląsk Węgierskiego Towarzystwa
Karpackiego w roku 1893" .
Dlatego hotel nazywa się "Śląski Dom".
W: Widzisz ten zaśnieżony żleb? To Żleb Karczmarza. Kilka dni temu jakiemuś Polakowi
zdarzył się tam wypadek: zjechał w dół i poważnie się potłukł, a że szedł
nielegalnie, bez przewodnika,
będzie musiał nieźle zapłacić za akcję ratunkową z użyciem śmigłowca.
V: I mandat za zejście ze szlaku.
W: Nie zazdroszczę.
V: Przynajmniej się nie zabił.
W: Słychać przeciągły gwizd. Odpowiada mu drugi, gdzieś wyżej.
V: Cała dolina pobrzmiewa gwizdami i krzykami.
Świstaki!
W: Kawałek dalej widać już ludzi na Polskim Grzebieniu
.
Wyprzedza nas pan,
bynajmniej nie wyglądający na taternika, z ogromnym czekanem przytroczonym do
plecaczka. Po co mu czekan?! Gdzie on go chce tu używać?
V: Podchodzimy pod samą przełęcz.
Ostani odcinek - łańcuch.
W: Robimy zdjęcie ,
chwila odpoczynku. Na Małą Wysoką zostało
pół godziny.
V: Wspinamy się po skałach, w jednym miejscu
jest łańcuch, dalej już tylko skalne ściany,
dobrze urzeźbione, więc wejście łatwe
.
Wyżej zwykła ścieżka przez piarg
.
W: Mozolnie, w porywistym wietrze, metr za metrem zbliżamy się do szczytu.
V: No i jesteśmy. Trochę ludzi. Ale widoki! Skaczesz po kamieniach,
żeby znaleźć jak najlepsze ujęcia do panoramy
(panorama z Małej Wysokiej patrz >>
tu)
.
W: Chmury zakrywajace dotąd szczyt Gerlachu, jak na życzenie się podnoszą. Widok
zapiera dech w piersiach, według mnie jest lepszy niż z Rysów.
V: Siedziemy chwilę, robimy sobie zdjęcie
.
Pochłaniam batonik i sycę oczy
widokami. Co tam jest, na tamtym szczycie?
W: Tam? Wieża do sieci triangulacyjnej. Chodź, musimy wracać, bo jeszcze
długa droga przed nami. Na szczęście tylko w dół.
V: Wracamy na Polski Grzebień. Po drodze
przystajemy na moment, podziwiając widoki
na "polską" stronę .
W: Z przełęczy schodzimy łagodną ścieżką.
V: Ale groźnie wyglada stąd Mała Wysoka
.
W: Widzisz tamtą wąską przełęcz? To Rohatka
, tamtędy biegnie szlak z
Doliny Staroleśnej.
V: Dalej zejście robi się nieprzyjemnie.
Idziemy w dół stromym żlebem wypełnionym dużymi kamieniami.
W: Ścieżka została zabezpieczona przed osuwaniem się za pomocą grubych stalowych prętów,
powbijanych między kamienie. Jednak kamienie i tak się obsunęły i teraz sterczą tu całe
rzędy półmetrowych, ostro zakończonych "płotków"
.
Poślizgnięcie tu grozi nadzianiem się na nie i śmiercią.
V: Dochodzimy do połączenia ze szlakiem z Rohatki.
Wysoko nad głowami, na gładkiej
skalnej ścianie przymocowane są tabliczki
.
W: Mijamy Zmazły Staw z resztkami kry i dochodzimy do progu doliny
. Widać
Litworowy Staw i dalsze progi
.
V: Przez granie przepływają szybko ciemne chmury
.
Robi się ponuro. Ścieżka
schodzi stromo w dół przez kolejny próg; po lewej widać dwa stawy. Przekraczamy
chyba z piętnaście razy strumień, miejscami idąc jego korytem
.
W: Zaczyna się kosodrzewina. Został nam jeszcze jeden próg. Zobacz, jak wygląda
"podręcznikowa" dolina U-kształtna
;
zdjęcie Doliny Białej Wody jest w większości
podręczników do geografii - zwykle zrobione od drugiej strony, z okolic Łysej Polany.
V: Zakosami schodzimy w dół, zaczyna się las. Z lewej dobiega
głośny szum Kaczej Silkawy. Mijamy się z dziewczyną, idącą wolno
w górę z olbrzymim plecakiem.
W: Jest szesnasta, ciekawe dokąd ona chce dojść?
V: Może będzie obozować. Może jest taterniczką?
W: Może. Wreszcie robi się w miarę płasko.
Rany, ale to zejście było mordercze. Wyobrażasz sobie tędy podchodzić?
V: Idziemy przez las. Czuję się nieswojo, bo mi
naopowiadałeś, że to najbardziej
"niedźwiedziowa" z tatrzańskich dolin.
W: Między drzewami widać namioty: obozowisko taterników na Polanie pod Wysoką.
Dochodzimy do potoku
.
V: Siadamy przy stole, coś jemy, porządkujemy rzeczy
w plecaku.
W: Zostało jeszcze 12 km marszu doliną - dłużej niż asfaltem z Morskiego Oka.
V: Ale nieco przyjemniej.
W: Ruszamy żwawo leśną drogą.
V: Idziemy, idziemy, idziemy. Mijamy las
rosnący na ogromnych głazach.
Jak Wantule .
W: Dochodzimy do małej polanki, na której stoi wiata i jakieś dziwne urządzenia.
Cóż to jest?
V: Czekaj, coś tu jest napisane. "Feromonovy lapač".
W: Odławiają jakieś owady.
V: Dalej przez las, w końcu szeroka i prosta
droga dochodzi do głośnego strumienia.
Pierwszy słupek graniczny.
W: Widać połączenie Białej Wody z Rybim Potokiem. Już niedaleko.
V: Wychodzimy na długą polanę z wiatą i
drewnianym budynkiem z zamkniętymi okiennicami. Daleko jeszcze?
W: To chyba Polana Biała Woda, a ten domek to leśniczówka. Zostało 3 km.
V: Kawałek lasem i wychodzimy na otwartą przestrzeń: kolejna
polana, znacznie większa.
W: To jednak to jest polana Biała Woda
.
I jest leśniczówka .
Dalej szeroką drogą, z wyraźnymi śladami opon, wzdłuż brzegu Białki.
Mimo szumu wody, z przeciwległego brzegu słychać
warkot samochodowych silników na drodze do Palenicy.
V: W pewnym momencie po prawej stronie
mijamy pionową skalną ścianę przeciętą żlebem; u podnóża
świeże rumowisko skał.
W: Wreszcie wychodzimy na parkingu w Łysej Polanie.
V: Poczekaj chwilę, zajrzę do sklepu, kupię nam
słowackie piwo.
W: Dobrze, ale szybko. Już późno.
V: Szybko przekraczamy granicę.
W: Na przystanku bezowocnie czekamy na pekaes, w końcu rezygnujemy, łapiemy "busa"
i na stojąco wracamy do Zakopanego.
V: Jesteśmy zmordowani. Ale wycieczka super.
W: Jutro też jedziemy na Słowację, tym razem spróbujemy tutejszym transportem.
V: Kładziemy się wcześnie spać i śpimy jak susły.
by v&w