na Tomanową Przełęcz
(15 sierpnia 2006)
Kiry Dolina Kościeliska Hala Ornak Dolina Tomanowa Tomanowa Przełęcz Dolina Tomanowa Hala Ornak Smreczyński Staw Hala Ornak Kiry
trasa: lekka, łatwa, obfitująca w widoki na Tatry Zachodnie;
końcowy odcinek zarośnięty kosodrzewiną.
czas (bez odpoczynków): ok.6-7 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 20 km
  zobacz trasę (wizualizacja 3D)
  zobacz profil wysokościowy trasy
W: Wychodzimy raniutko. Mimo długiego weekendu jesteśmy w Dolinie Kościeliskiej sami
.
V: Jak miło! Choć pogoda jest taka sobie
.
W: Mijamy stado owiec.
V: Jak śmiesznie wyglądają. Są ogolone!
W: Zaczyna się ciąg mostków. Ani żywego ducha. Cudownie!
V: Chwilę później wychodzi słońce, skręcamy do
Doliny Tomanowej. Ścieżka skąpana jest w blasku
.
W: Wyprzedza nas turysta z wielkim plecakiem.
V: Wychodzimy na słoneczną Polanę Tomanową
.
Dokoła mnóstwo malin, jagód, niebieskich i żółtych kwiatów.
W: Pięknie widać stąd masyw Ciemniaka
.
V: Dochodzimy do rozwidlania szlaków. Trzeba wiedzieć,
że to tu, bo szlak na
Przełęcz Tomanową jest słabo oznakowany, nie ma żadnej tabliczki, zaledwie znak na schowanym
w trawie kamieniu. A ledwo widoczna ścieżka wije się pośród traw i zwalonych drzew
.
W: Z początku podchodzimy pod Ciemniak, ślizgając się po błocie. Doceniamy zalety
posiadania kijków. Zaczynamy się zastanawiać, czy na pewno dobrze idziemy, przecież przełęcz
jest gdzieś na prawo.
V: Dobrze idziemy, jest znak.
W: No jest. Ścieżka odbija wreszcie w prawo, wychodzi ze żlebu.
V: Świeże ślady. Ktoś szedł tędy przed nami, pewnie ten
turysta z plecakiem. Ale nie wracał.
W: Może poszedł na Słowację.
V: Wchodzimy w wysoką kosodrzewinę.
Wejście na Trzydniowiański Wierch to nic w porównaniu
z tym, co jest tu. Dawno nikt tego szlaku nie odnawiał.
W: Koszmar. Kosówki sporo wyższe od człowieka, gęste, że aż trzeba się przedzierać,
mnóstwo korzeni, do tego błoto. Zjeżdżamy co chwila ze ścieżki, a kłujące gałęzie
drapią po twarzy, brudzą żywicą i oczywiście odginają się nie w tą stronę, co trzeba.
Do tego ciągle wplątujemy się w nie kijkami. Najgorsze, że nie wiemy, jak daleko jeszcze;
nic nie widać w tym gąszczu. Klniemy na czym świat stoi
.
V: Z ulgą wychodzimy wreszcie z iglastej dżungli i po chwili
jesteśmy na przełęczy
.
W: Pięknie widać Dolinę Tomanową Liptowską i Cichą
. A spójrz tam:
trzy niskie przełęcze są w jednej linii: Bobrowiecka, Iwaniacka i Tomanowa;
widocznie powstały na jakimś uskoku
.
V: Wieje, robi się zimno. Idziemy kilkanaście metrów
w stronę Ciemniaka i siadamy pod osłoną kosodrzewiny. Ładna ta przełęcz,
taka łączka .
Patrz, tam biegnie ścieżka.
W: Dawny szlak na Tomanowy Wierch Polski, widać, że nadal uczęszczany.
Kiedyś czerwony szlak
biegł główną granią Tatr od Siwego Wierchu aż do Świnicy, potem odcinek między
Pyszniańską Przełęczą a Ciemniakiem został zamknięty. A Tomanowa Przełęcz to dawny
szlak przemytników i kurierów; jest podobno
jest jednym z lepiej pilnowanych przez Straż Graniczną miejsc. Ale chyba muszą mieć własne
ścieżki, bo nie wierzę, żeby chciało im się przedzierać przez tą kososdrzewinę, skoro jest
tu tak znikomy ruch turystyczny.
V: Aaaaaaa! Mój kapelusik... Łap!
W: Gwałtowny podmuch wiatru zwiewa ci go z głowy. Udaje mi się go przygwoździć
kijkiem do ziemi.
V: Dziekuję.
Słońce zachodzi, robi się coraz chłodniej. Wracamy?
W: Wracamy. W dół idzie się jeszcze gorzej.
V: W pewnym momencie słyszę za soba trzask łamanych
gałęzi i siarczyste przekleństwo.
Oglądam się: gramolisz się z kosówki poniżej ścieżki. W porządku?
W: Cholera! Zabić się można! Beznadziejny jest ten szlak!
V: W żlebie już łatwiej, ale ślisko niesamowicie.
W Dolinie Tomanowej mijamy kilkanaście osób, zapewne idą na Ciemniak.
W: Wcześnie jest. Umówmy się tak: jeśli na szlaku do Smreczyńskiego Stawu nie będzie
dzikich tłumów, to się przejdziemy, ok?
V: Ok. Słychać już gwar; dochodzimy do Kościeliskiej:
wycieczki, kolorowo i hałaśliwie.
W: Na szlaku do Smreczyńskiego nie najgorzej. Idziemy.
V: Płasko, płasko, małe podejście. Staw jak bajorko:
zarośnięty, zamulony, tyle że w ładnym
otoczeniu .
Młode oswojone kaczuszki podpływają blisko
.
W: Zobaczyłaś? Możemy już iść?
V: Jasne. Wracamy zatłoczoną Kościeliską do Kir,
denerwując się coraz bardziej otaczającym
nas gwarem. W dodatku zaczyna padać.
W: Pakujemy się do busa. Wysadzam cię z plecakiem na Krzeptówkach; ja
jadę do Zakopanego kupić nam na jutro bilety na pekaes na Słowację.
V: Musimy się dziś porządnie wyspać.
PS V: Ależ ciężki ten plecak! Wniosłam go
zaledwie na trzecie piętro, a porządnie się zmachałam.
by v&w