na Małołączniak i Kopę Kondracką
(4 lipca 2019)

Stare Krzeptówki - Droga pod Reglami - Gronik Dolina Małej Łąki Przysłop Miętusi Małołączniak Kopa Kondracka Przełęcz Kondracka Dolina Małej Łąki Gronik - Droga pod Reglami - Stare Krzeptówki


otwórz mapkę w nowym oknie

trasa: dość łatwa, piękna widokowo, w jednym miejscu szlak ubezpieczony łańcuchem
czas (bez odpoczynków): ok. 6,5 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 15,5 km

  zobacz trasę (wizualizacja 3D)

  zobacz profil wysokościowy trasy

W: Dziś wracam do Warszawy, ale chce jeszcze z rana wybrać się na szybką wycieczkę w góry. Uznaję, że całkiem ładnym widokowo i niezbyt długim szlakiem będzie wejście na Małołączniak przez Przysłop Miętusi. Trasę tę pokonywałem wiele razy, znam niemal każdy jej zakręt. Ruszam na szlak przed 6 rano, budka TPN w wylocie Doliny Małej Łąki jest jeszcze nieczynna. Sama dolina jest cudownie pusta, ani żywego ducha .

Wkrótce docieram do rozstaju szlaków i idę niebieskim w prawo, bezpośrednio na Przysłop Miętusi . Od samego rana idę w kurtce, jest zaledwie kilka stopni powyżej zera. Mimo, że teraz jest nieco stromiej i robi się nieco cieplej, to jednak nie zdejmuję kurtki. Nie ma jeszcze 7 rano, słońce jeszcze własciwie nie grzeje. Wkrótce wychodzę na Przysłop Miętusi, gdzie siadam i krótką chwilę odpoczywam. Dalszy marsz to własciwie płaska ścieżka w lesie. Okazuje się, że dobrze postąpiłem nie zdejmując kurtki - w cieniu robi się jeszcze chłodniej. Szlak w tym miejscu jest mało ciekawy, nie ma tu większych widoków. Zaczynają się pierwsze zakosy w górę i wreszcie wychodzę ponad granicę lasu, skąd odsłania się widok na białe, wapienne skały .

Ścieżka wiedzie teraz w górę Kobylarzowego Żlebu . Panuje tu głęboki cień i chłód, więc mimo że idę stromo pod górę, to nadal pozostaję w kurtce. W końcu dochodzę do skalnych płyt, których pokonanie ułatwia łańcuch . Powyżej tego miejsca jeszcze kilkanaście minut zakosami i wychodzę na rozległy grzbiet, łagodnie wznoszący się w stronę Małołączniaka. Samego szczytu jeszcze stąd nie widać. Dopiero po dłuższym marszu wyłania się on przede mną . Jeszcze chwila, jeszcze kawałek i jestem! Jest 9 rano, a nadal nie spotkałem ani jednej osoby! Na szczycie jestem sam. Robię kilka zdjeć pięknej panoramy . Przejrzystość powietrza jest bardzo dobra, widać bezproblemowo odległe o ponad 60 km szczyty Małej Fatry . W końcu robię jeszcze sobie sam zdjęcie z granicznego słupka i zjadam suchą bułkę aby się nieco posilić.

Z Małołączniaka schodzę w stronę Kopy Kondrackiej . Podejście idzie mi sprawnie, zapas sił mam spory, wczorajsza wycieczka rowerowa nie spowodowała odczuwalnego zmęczenia. Po chwili jestem na Kopie Kondrackiej. Tu dopiero spotykam pierwszych turystów na szlaku. Turystów i górskich biegaczy, którzy są chyba na jakimś obozie. Na Kopie nie zatrzymuję się na dłużej, od razu zaczynam zejście w stronę Giewontu i Przełęczy Kondrackiej . Nie wiem ile razy tędy szedłem, ale bardzo dużo. Widoki są mi doskonale znane i nie zatrzymuję się na jakieś dłuższe fotograficzne przystanki. W końcu dochodzę do Przełęczy Kondrackiej, gdzie jest już sporo turystów . Większość z nich wybiera się na Giewont.

Ruszam stromo w dół do Doliny Małej Łąki . Tu już mijam prawdziwe tłumy. Są to głównie typowi turyści "giewontowi" - rodziny z dziećmi, ludzie z reklamówkami w rękach, ludzie w sandałach. Ciesze się, że wyruszyłem rano i nie muszę długo przebywać w tym kolorowym towarzystywie. Długie i nużące zejście wreszcie się kończy, a ja docieram do Wielkiej Polany Małołąckiej . Dalsza droga to niemal płaskie przejście przez polanę i zejście wygodną, niedawno odnowioną ścieżką w Dolinie Małej Łąki do Gronika. Jeszcze kilkadziesiąt minut wędrówki i docieram na Krzeptówki. Wycieczka była niezbyt długa, ale bardzo ładna widokowo. Pogoda dopisała.

Pakuję się i wracam do Warszawy. Po drodze mam kilka przygód, bo silnik ma problem z zapłonem na jednym z cylindrów. Przyczyną są stare świece. Opóźnienie sprawia jednak, że do Krakowa wjeżdżam w godzinach popołudniowego szczytu i staję w ogromnych korkach. Przejazd przez miasto zajmuje mi półtorej godziny. Dalej też nie jest wesoło i dopiero dotarcie do dwupasmówki rozwiązuje sprawę. W Warszawie jestem o godzinie 21.

by w

powrót do listy tras