na Osterwę
(28 sierpnia 2018)

parking Popradzki Staw (Popradské pleso) Dolina Mięguszowiecka (Mengusovská dolina) Popradzki Staw (Popradské pleso) Przełęcz pod Osterwą (Sedlo pod Ostrvou) - Osterwa (Ostrva) (powrót tą samą trasą)


otwórz mapkę w nowym oknie

trasa: łatwa, choć momentami dość męcząca
czas (bez odpoczynków): ok. 4,5 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 13,5 km

  zobacz trasę (wizualizacja 3D)

  zobacz profil wysokościowy trasy

W: Wstajemy o 5:30 rano, jest jeszcze ciemno. Coś jemy, ale tak z rana nic nie wchodzi.
K: Będziemy jechać tam gdzie rok temu?
W: Tak, dokładnie na drugą stronę Tatr. To co najmniej godzina.
K: Może znów spotkamy jakiegoś jelenia na drodze? Pamiętasz tego wielkiego rok temu?
W: Tak, z takim ogromnym porożem!
K: Ale jakby nic nie było to może się zdrzemnę po drodze.
W: Wsiadamy do samochodu, przecinamy puste ulice Zakopanego, potem drogą Balzera docieramy na Wierch Poroniec i Łysą Polanę. Spokój, cisza, zero ruchu. Objeżdżamy Tatry Wysokie i w końcu docieramy do parkingu pod Popradzkim Stawem. Płacimy 6 euro, bierzemy plecak i ruszamy asfaltową drogą dnem szerokiej w tym miejscu Doliny Mięguszowieckiej .
K: Pogoda jest dużo ładniejsza niż rok temu. Wtedy już od rana były chmury. Mam nadzieję, że znów nie będzie burzy.
W: Nie powinno być. Jak sama zauważyłaś wtedy od rana było parno i były chmury. A dziś jest sucho, chmur nie ma, no i prognozy mówią o ładnym dniu.
K: Opowiesz mi o grach komputerowych z twojego dzieciństwa?
W: Zaczynam długą opowieść o pierwszych komputerach domowych, o prymitywnych ale kultowych grach. Krasnoludka opowiada mi o współczesnych. Rozmawiamy też o dinozaurach, o ewolucji i o możliwościach stworzenia parku jurajskiego jak w filmie. Czas szybko mija, a my pokonujemy kolejne kilometry nudnej drogi. W końcu docieramy do schroniska nad Popradzkim Stawem .
K: Jak ładnie! I jest to drzewo z tabliczkami odległości do różnych szczytów świata ! Wow! Masyw Vinsona ponad 15 tysięcy kilometrów !
W: No tak, ale wiesz przecież gdzie on jest.
K: No na Antarktydzie, nic dziwnego że tak daleko.
W: Jaki jest plan, co robimy? Idziemy na Rysy? Czy rozliczmy nasze nierozliczone do końca starcie z Osterwą? W zeszłym roku uciekaliśmy stamtąd przed burzą.
K: Osterwa! Tylko boję się by znów burzy nie było...
W: Nie martw się, nic się nie zapowiada. Będą raczej świetne widoki. Ale wiesz co? To zejdziemy przez Batyżowiecki Staw a nie tutaj. To dalej, ale to ładne miejsce i warto.
K: Ok, ok. To co, idziemy?
W: Obchodzimy staw i zaczynamy mozolne podejście pod strome zbocza Osterwy. Zakos za zakosem jesteśmy coraz wyżej. Krasnoludka znów jest jakaś bez formy, nieco mnie to martwi, ale tłumaczę to sobie tym, że dawno po prostu nie chodziła po górach.
K: Uff, daleko jeszcze?
W: Niedaleko, patrz, to jeszcze kilka zakrętów . Według GPS mamy już 1800 metrów, więc jeszcze niecałe 200.
K: Nie mam siły .
W: Widze że znów masz jakiś kryzys. Nie marudź, już prawie jesteśmy. Potem będzie niemal płasko i w dół.
K: Przełęcz ! Idziemy tam na szczyt?
W: Oczywiście. Szczyt jest poza szlakiem, ale to dosłownie 100 metrów. Tam jest Wysoka, najwyższa góra w okolicy . Patrz, a tamta góra to Tępa. Niby nie ma tam szlaku, ale wyraźnie widać wydeptaną ścieżkę i nawet ludzi jak tam idą.
K: Odpocznijmy.
W: Pewnie. I zjedzmy coś. Widzę że nie masz apetytu, ale powinnaś coś zjeść. Teraz będziemy szli o tam, jeszcze delikatnie w górę. A potem już w dół.
K: Zróbmy sobie zdjęcia! I zrób zdjęcia dwoince!
W: Fotografujemy siebie i noszoną zawsze w plecaku maskotkę . Krasnoludka jakoś ociąga się przed ruszeniem w dalszą drogę, ale w końcu mobilizuję ją i ruszamy. Dosłownie po 200 metrach siada na kamieniu i łapie się za brzuch. Wygląda to niedobrze i widać, że jest jej niedobrze. Trochę mnie to niepokoi, bo już wczoraj miała objawy jakiegoś wirusowego zatrucia pokarmowego, ale zlekceważyłem to. Podejmuję decyzję, że wracamy zaraz w dół, do schroniska.
K: Ojej, ale nie gniewasz się na mnie?
W: Zwariowałaś? Mam się gniewać bo masz problemy z żoładkiem? Idźmy jak najszybciej w dół. W dół jest godzina, a w tamtą stronę niemal trzy. Jesli ma ci się pogorszyć, to wolę by to było w bezpiecznym miejscu. Masz, popij wodą.
K: Przepraszam...
W: Nie przepraszaj! Nikt się nie gniewa. Idziemy w dół.
K: Ok...
W: Ruszamy w dół . Widzę, że Kranoludka jest nieco osłabiona, ale też nic wielkiego się już nie dzieje. Ciężko mi ją jednak zmobilizować do nieco szybszego marszu, drepcze noga za nogą. Nie objawiam swojego niezadolowenia że to tyle trwa, nie chcę jej sprawiać przykrości, bo i tak ma poczucie winy, że wycieczka potoczyła sie nieco inaczej niż w planach.
K: Ale Osterwę zdobyliśmy!
W: No właśnie! Rachunki wyrównane.
K: Daleko jeszcze w dół.
W: Daleko, ale idziesz momentami bez sensu. Patrz, wchodzisz na wielkie kamienie, a można je obejść i w ogóle nie tracić energii. No zaraz będziemy na dole.
K: Nie złość się, jakoś dziś mi się źle idzie.
W: Spokojnie, po prostu zwracam uwagę jak iść nie tracąc tyle siły. No patrz, już robi się płasko, jeszcze tylko zaczerpniemy zimnej wody z potoku i odpoczniemy przy schronisku .
K: Jaka dobra ta woda! Zimniutka!
W: I raczej czysta. Wody z szybko płynących potoków bywają niezwykle czyste, co innego ze zbiorników stojących, takiej w miare możliwości nie należy pić bez gotowania. No patrz, jesteśmy już. Ale ludzi!
K: Jakieś wycieczki szkolne?
W: Chyba nie szkolne, wakacje mamy. Pewnie jakieś obozy. Siadaj, odpocznijmy. Zjesz coś?
K: Tak, teraz jestem głodna!
W: Super, skoro apetyt wrócił po dwóch dniach, to znaczy że pozbyłaś się tej choroby. Już wiem czemu nie miałaś siły ani wczoraj ani dziś. Też łapałem takie infekcje i zawsze najpierw przychodziło wielkie osłabienie, potem dreszcze i gorączka, a na koniec różne problemy z żołądkiem. A potem szybko mijało i już było dobrze.
K: Tak, czuję się o wiele lepiej.
W: To i dobrze że nie szliśmy na Rysy, bo to jednak sporo wyżej i dziś mogłabyś nie dać rady. Innym razem.
K: To wracamy do samochodu?
W: Tak. Ruszamy drogą w dół, znów omawiając różne gry komputerowe, dinozaury i szereg innych tematów . Po godzinie jesteśmy na parkingu, teraz pełnym samochodów.
K: Uff, to jednak też długa wycieczka.
W: Taka na pół dnia, ale jeszcze dojazd. No mało nie było. Prawie 2000 metrów! Ruszamy i malowniczą Drogą Wolności objeżdżamy znów Tatry Wysokie. W Zdziarze robimy jeszcze małe zakupy - różne słowackie przysmaki jak lentylki i czekolady.
K: I bananowe batoniki!
W: Tak, to też! Mijamy zatłoczoną do granic możliwości Łysą Polanę i wolno, w dużym ruchu docieramy do Zakopanego. Jutro chyba odpuścimy Słowację, za dużo czasu traci się na dojazdy. Pójdziemy gdzieś w polskie Tatry.

by k&w

powrót do listy tras