na Krywań
(27 sierpnia 2015)

Trzy Źródła (Tri Studničky) Wielki Żleb Krywański (Krivánsky žľab) Krywań (Kriváň) (powrót tą samą trasą)


otwórz mapkę w nowym oknie

trasa: dość łatwa, niewielkie trudności pod szczytem
czas (bez odpoczynków): ok. 6,5 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 12 km

  zobacz trasę (wizualizacja 3D)

  zobacz profil wysokościowy trasy

UWAGA! Czas podany wyżej jest czasem bez odpoczynków i obliczony na możliwości średniego tempa ludzi dorosłych. W opisanym tu wariancie, przy wycieczce z 5-letnim dzieckiem, czas ten nawet przy dobrej pogodzie może być 1,5-2 razy dłuższy!

W: Dziś pierwszy dzień wyjazdu. Plan mamy ambitny: wejść na Krywań od Trzech Studniczek. Szlak jest na tyle łatwy, że można będzie wnieść Krasnoludkę w nosidle.
V: Zarządzasz pobudkę o 5:30. Półprzytomne ubieramy się i przenosimy ze spaniem do samochodu.
W: Pogoda jest przepiekna. Jadę pustą o tej porze drogą Balzera. Wkrótce przekraczamy granicę w Łysej Polanie. Jeszcze ponad 60 km jazdy drogą u ponóża słowackich Tatr.
V: Gdy dojeżdżamy do Trzech Studniczek, niewielki parking jest już prawie zapełniony.
W: Płacimy 4,90 euro, zmieniamy buty na górskie. Ruszamy drogą do początku szlaku na Krywań . Jest 8:30, a już robi sie upalnie.
V: Po kilku minutach marszu...
K: Chcę do nosidła...
W: Wezmę cię, ale musisz sama dojść do leśniczówki. Widzisz? Tamten domek.
K: No dobra.
W: Koło lesniczówki instalujemy Krasnoludkę w nosidle. Od razu czuję że z takim ciężarem nie będzie mi sie lekko szło .
V: Z poprzedniego razu pamietałam ten odcinek szlaku jako względnie łagodny, ale w tym upale wydaje się męczący i mozolny.
W: Idziemy dość wolno, ale bez żadnych przerw. W pewnym momencie spomiędzy połamanych drzew wyłania się odległy jeszcze wierzchołek Krywania .
V: Spoceni i zasapani, człapiemy pod górę już ponad godzinę.
W: Mam dość! Krasnoludka musi iść sama.
K: Chcę na własnych nóżkach.
W: Zamieniamy się - bierzesz ode mnie nosidło, a ja od ciebie ciężki plecak, który wydaje się lekki w porównaniu ze "słodkim ciężarem".
V: Wokół ścieżki rosną jagody i maliny. Co chwila przystajemy i podjadamy.
K: Ale pyszne i słodziutkie! Ale zostawmy trochę dla niedźwiedzi.
W: No szybciej, w takim tempie nigdy nie dojdziemy!
V: Dobra, dobra, już idziemy .
W: Szlak prowadzi długimi zakosami przez kosówkę . Słońce pali niemiłosiernie. O dziwo, Krasnoludka dotrzymuje nam tempa, radośnie skacząc z kamienia na kamień.
V: Co chwilę przystajemy, by łyknąć wody. Jesteśmy znużeni monotonią szlaku. W pewnej chwili ze zdumieniem spostrzegam dziewczynę, która idzie boso.
W: Może to jakiś rodzaj pokuty? Nieco dalej wreszcie wyłania się widok na Wielki Żleb i szczyt Krywania.
K: Jestem już okropnie zmęczona. Chcę do nosidła.
W: Dobrze, ale niosę Cię o tam, do połączenia szlaków, widzisz? Dalej są strome skałki i musisz wspinać tam się sama.
K: Dobrze.
V: Ciekawe czy strumyki w Wielkim Żlebe nie wyschły. Przecież musimy uzupełnić wodę.
W: Jest susza, może być problem.
V: Ścieżka prowadzi łagodnym trawersem , ale w jednym miejscu przekracza tor zejścia lawin i skalne rumowisko.
W: Jest woda! Spróbuj napełnić butelkę.
V: Woda ledwo się sączy. W końcu udaje się znaleźć miejsce, gdzie można podstawić bidon.
W: Powoli zbliżamy się do połączenia ze szlakiem ze Szczyrbskiego Jeziora .
V: Przy rozstaju zatrzymujemy sie na chwilę.
K: Gdzie jest mój kask? A gdzie są wasze kaski?
W: Kask jest tylko dla ciebie, my nie potrzebujemy.
V: W kasku na głowie i z dziarską miną Krasnoludka wygląda bardzo bojowo .
K: Będziemy się wspinać tam?
W: Tak, tedy, a tam wyżej jest wygodna ścieżka. Teraz nie ma już miejsca na wygłupy. Trzeba sie skupić, iść rozważnie i słuchać poleceń.
K: Co to znaczy iść rozważnie?
V: Nie skakać i trzymać sie wszystkimi kończynami skały.
W: Idę pierwszy, abyście widziały gdzie jest najbezpieczniejsza droga.
K: Ale fajnie! Jak na placu zabaw!
V: Krasnoludka porusza się zwinnie i całkiem szybko, nie wydaje się, by wysokość robiła na niej jakiekolwiek wrażenie. Nie tak szybko! Zwolnij trochę!
K: Jestem prawdziwą wspinaczką.
W: Docieramy na grzbiet Małego Krywania. Teraz znów czeka nas marsz zwyczajną ścieżką.
V: Jakoś tu wieje, zakładamy polary.
W: Dochodzimy do szczytu Małego Krywania. Odsłania się piękny widok na Tatry Wysokie .
V: Już nie mam siły...
W: Ale dasz radę?
V: No dam, dam... Krasnoludka w euforii gna jak szalona, ledwo za nią nadążam.
W: Teraz końcowa wspinaczka. Tu jest najtrudniej, lepiej ją dobrze asekuruj.
K: Jestem odważna i w ogóle się nie boję!
W: Rzeczywiście, mimo przepaści z prawej strony, Krasnoludka pnie się raźno do góry. Niektóre miejsca wymagają chwili zastanowienia, jak bezpiecznie przejść z dzieckiem.
V: Krasnoludka intuicyjnie wybiera dobre chwyty .
W: Ostatnie metry i jesteśmy na wierzchołku . Jest tu trochę ludzi.
V: Rozsiadamy sie wśród skał, kontemplujemy piękne widoki, popijając herbatę . Jest przepieknie.
W: Trzeci raz na Krywaniu i wreszcie mamy pogodę! Ale widok! (panorama patrz >> tu)
V: Obok nas siedzi bosonoga turystka ze swoim towarzyszem. Kręcisz sie po wierzchołku, robisz zdjęcia .
W: Brawo, Krasnoludko! Zdobyłas Krywań i to na własnych nóżkach!
K: Bo ja jestem bardzo dzielna!
W: Planowałem, że będziemy tu na 13, a jest 14. Nie możemy za długo siedzieć.
V: Coś jeszcze jemy, odpoczywamy i ruszamy w dół.
W: Uważajcie na tych skałach .
V: Idź pierwszy, to nie będziesz nas widział i się denerwował.
W: Z góry szlak lepiej widać, będę wybierał najlepszą drogę.
K: W bardziej stromych miejscach będę zjeżdżać na pupie.
W: Ale jak będą bardzo strome, to trzeba schodzić tyłem.
V: Szybko i bez problemów docieramy do Małego Krywania.
W: Patrz, ile osób schodzi poza szlakiem, żlebem, aż do rozstaju.
V: Może my też pójdziemy? To jednak krócej.
W: Nie, nie. Na Słowacji nie daj boże skręcić sobie choćby kostkę poza szlakiem. Wtedy ubezpieczenie turystyczne nie obowiązuje.
V: Masz rację.
W: Patrz jak ładnie stąd widac Zielony Staw Ważecki .
V: Znów zaczyna się zejście po skałach.
K: Ale fajnie!
W: Widzę, że dla Krasnoludki wspinaczkowe fragmenty są najciekawsze. To jak taki jeden wielki plac zabaw.
K: No pewnie.
V: Ale świetnie sobie radzi.
W: Nie spodziewałem się, że aż tak.
V: Co to za świst?
W: Szybowiec! Przeleciał tuż nad szczytem Krywania, a potem odleciał w stronę Szczyrbskiego Jeziora.
K: Ale tam już weźmiesz mnie do nosidła?
W: Tak, jak zejdziemy z tych stromych skałek .
V: Pakujemy Krasnoludkę w nosidło i bez zbędnego marudzenia ruszamy w dalszą drogę.
W: Po minucie Krasnoludka zasypia.
V: O rany, głowa jej się obija. Podłożę jej coś.
W: Totalny bezwład, jakbym niósł jakies zwłoki. Chyba się zmęczyła.
V: Zaraz dojdziemy do wody i dopełnimy bidon.
W: Dobrze, bo jestem wysuszony na wiór.
V: Przy ciurkającym źródełku dopełniam bidon, pijemy wodę.
W: I dalej w dół. Robi się coraz później, nie dasz rady iść szybciej?
V: Nie dam. Nie mam siły.
W: Ale idziemy w dół. Jest późno, a Ty idziesz strasznie wolno.
V: Mówię że nie dam rady szybciej!
W: To do jutra będziemy szli!
V: To mnie tu zostaw!
W: No dobra, postaraj się choćby minimalnie przyspieszyć.
V: Ok.
K: Gdzie ja jestem? Co sie dzieje?
V: Wyspałaś się już? Spałaś ledwie pół godziny.
K: Już mogę iść.
W: Nie, poniosę Cię ile się da. Tak będzie jednak szybciej.
V: Przemierzamy morze kosówki. W dole widac drogę i nasz parking, ale jest to nadal strasznie daleko.
W: Minimum dwie godziny marszu.
V: O rany...
W: Wreszcie kapituluję i wyjmuję Krasnludkę. Ramiona mnie już bolą od jej ciężaru, a do tego są niemal poparzone od słońca.
V: Czemu się nie nasmarowałeś kremem?
W: Byłem już opalony, myslałem, że to wystarczy...
V: Tyle lat chodzisz po górach, a robisz takie elementarne błędy.
K: Daleko jeszcze?
W: No daleko... ale za to w dół.
K: Ale dobre jagódki.
W: Nie traćmy czasu na jagódki. Naprawdę jest jeszcze spory kawałek.
V: Nogi mnie bolą.
W: Mnie też, ale trzeba iść. Prawie wszyscy zeszli już przed nami.
V: Wchodzimy wreszcie w las. Teraz już chyba niedaleko?
K: No własnie? Niedaleko?
W: Patrzcie, tam widac parking. Jest o wiele bliżej, ale to nadal spory kawałek. Trzeba się nie zatrzymywać tylko iść.
V: Przestań się wygłupiać! Nie skacz!
W: No właśnie! Mama jest zmęczona, łatwo ją teraz zdenerwować. Obiecuję, że dostaniesz niespodziankę w Zakopanem, ale teraz masz grzecznie iść do końca.
K: No dobrze, bede grzeczna.
V: Jestem wykończona, potykam się o własne nogi.
W: Tam już widać leśniczówkę, już niedaleko. Za tamtym lasem. Oj źle wyglądasz! Jak się czujesz?
V: Kiepsko.
W: Jesteś blada, wyczerpana, przestałaś się odyzwać. Te objawy są mi dobrze znane. Bez słowa biorę od ciebie nosidło i biore cię pod rekę.
V: Niedobrze mi...
W: Spokojnie, dojdziesz. Nie zasypiaj. To jescze dwieście metrów. Tam jest woda i ławeczka. A do samochodu można podejść asfaltową drogą.
V: Półprzytomna wlokę się krok za krokiem. Z ulgą siadam na ławce koło leśniczówki.
W: To żel energetyczny, jedz cały natychmiast! I batonik, też masz go całego zjeść! Potem jeszcze bułkę. Krasnoludko, leć do źródełka i napełnij bidon!
K: Tak już idę.
W: Pij całość! Jesteś odwodniona i masz lekką hipoglikemię. Każdy z nas ma wypić co najmniej litr wody. I napełnijmy wszystko co mamy, aby jeszcze potem pić w samochodzie.
V: Po zjedzeniu szybko przyswajalnego cukru czuję, że poziom mojej energii wyraźnie sie poprawia.
W: Dojdziesz do samochodu?
K: Mamo, ja się będę tobą opiekować.
V: Dojdę, już mi lepiej. Widzimy, że nasza znajoma bosonoga turystka odmacza stopy w zimnej wodzie.
W: Kilka minut później docieramy na parking. Zostało tylko kilka samochodów. Jest godzina 20, robi się już ciemno.
V: Z ulgą zmieniam buty na klapki i przykrywam się kocem. Zimno mi.
W: Pamietasz jak byliśmy w Alpach? Też byłem w podobnym stanie i też było mi potem zimno.
V: W powrotnej drodze śpię. Dawno nie byłam taka zmęczona.
W: Jedziemy Drogą Wolności, na tle ciemniejącego nieba pieknie rysują sie tatrzańskie szczyty. Docieramy do Zakopanego o 21:30

PS W: Muszę przyznać, że jestem dumny z Krasnoludki. Zdobyć Krywań w wieku 5 lat i to w takim stylu to niezły wyczyn.

by v&w

powrót do listy tras