z Wetliny na Dział
(6 kwietnia 2015)
Wetlina Dział (powrót tą samą trasą)
trasa: łatwa, bez najmniejszych trudności
czas (bez odpoczynków): ok. 3 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 11 km
  zobacz trasę (wizualizacja 3D)
  zobacz profil wysokościowy trasy
W: W nocy znów sypał śnieg, choć teraz jest ciepło i wszystko to płynie.
V: Chyba znów pójdziesz sam.
W: No widzę, że wam się nie chce, ale i tak wczoraj mnie przekonało, że wyżej jest zima w pełni i nie warto ryzykowac zdrowiem
Krasnoludki.
V: My się jakoś sobą zajmiemy.
W: Ruszam przez Wetlinę podobnie jak wczoraj, ale po minięciu ostatnich zabudowań skręcam w prawo
, na zielony szlak
wiodący na grzbiet Działu i dalej na Wielką Rawkę. Nawet latem ten szlak jest wyceniony na 3,5 godziny w jedną stronę. A
teraz? Pewnie zawrócę gdzieś w połowie. Szlak jest nieco przedeptany, więc torować dziś nie muszę. Z początku ścieżka
wiedzie niemal płasko, a później zaczyna się strome, mozolne podejście w lesie. Szybko robi mi się gorąco. Buty ślizgają
się po śniegu. Ufff... męcząco. Docieram do zaśnieżonych mostków
, podejście robi się jeszcze bardziej strome. Po kilkunastu
minutach mordowania się pod górę docieram wreszcie do wypłaszczenia szlaku na grzbiecie Działu
. Tu chwila odpoczynku,
okazuje się, że przedeptane ślady się tu kończą. Trzeba znów będzie torować. To ostatecznie przekreśla szanse na dotarcie na
szczyt Wielkiej Rawki. Trwało by to godzinami, a dzień nie jest zbyt długi. Ponadto znów zaczyna się psuć pogoda. Idę jeszcze
dobry kilometr samym grzbietem, licząc na dobry punkt widokowy, który mam zaznaczony na mapie. Punkt widokowy jest, ale na
niezbyt ciekawe Pasmo Graniczne
i słowacką część Bieszczadów. Aby zobaczyć Połoninę Wetlinską i Caryńską w całosci
nie ma szans. Wszystko zasłania las. To właśnie mnie denerwuje w Bieszczadach - człowiek się męczy żeby nic potem nie
zobaczyć. Od wschodu nadciąga ciemne chmurzysko, gdzieś grzmi. Obawiam się nieco burzy na otwartej przestrzeni, więc zawracam.
Tuż przed miejscem gdzie kończyły się wydeptane ślady otwiera się ładny widok na Połoninę Wetlińską i Smerek
. Połoniny
Caryńskiej stąd niestety nie widać. Robię kilka zdjęć i ruszam w dół. W dół idzie się oczywiście lekko i łatwo, ale parę
razy w sposób niekontrolowany zsuwam się na butach i kilka razy leżę. Jest bardzo ślisko. Z ulgą docieram do płaskiej
części szlaku i do szosy w Wetlinie. Teraz jeszcze trzy kilometry marszu do naszego pensjonatu.
V: I jak dzisiaj?
W: A weź... śnieg mokry, kopny, umęczyłem się a widoków niewiele. Nie rozumiem, co ludzie widzą w tych górach i tych
leśnych szlakach.
V: Jutro już wracamy, może podjedźmy na zaporę w Solinie zamiast
robić tu jakieś wycieczki?
W: Doskonały pomysł, nigdy tej zapory nie widziałem. A po drodze może jeszcze do Jura Parku w Bałtowie?
K: O super! Będą dinozaury!
V: Dla takiej paleontolożki jak Krasnoludka, to będzie nie lada atrakcja.
by v&w