Orlą Perią od Krzyżnego do Żlebu Kulczyńskiego
(30 sierpnia 2005)

Kuźnice Boczań Przełęcz miedzy Kopami Dolina Gąsienicowa - schronisko Murowaniec Dolina Pańszczyca Przełęcz Krzyżne Orla Perć: Buczynowe Turnie Orla Baszta Orle Turniczki Granaty Żleb Kulczyńskiego Kozia Dolinka Zmarzły Staw Czarny Staw Gąsienicowy schronisko Murowaniec Przełęcz Między Kopami Dolina Jaworzynka Kuźnice


otwórz mapkę w nowym oknie

trasa: trudna technicznie (olbrzymia ilość sztucznych ułatwień, miejscami duża ekspozycja) i męcząca, ale obfitująca w niezapomniane widoki i wrażenia.
czas (bez odpoczynków): ok. 11-12 h
dystans (bez uwzględnienia różnic wysokości): ok. 19 km

  zobacz trasę (wizualizacja 3D)

  zobacz profil wysokościowy trasy

W: Wstajemy przed szóstą. Pogoda zapowiada się wspaniała, słońce przypieka już od rana. Siódma czterdzieści jesteśmy w Kuźnicach. Szlak przez Boczań wyludniony.
V: Mądrzejsza o doświadczania wczorajszego dnia zostawiłam statyw w domu, a aparat niesiesz ty.
W: No jak mamy iść na Orlą Perć, to nie możesz mieć plecaka, bo daleko nie zajdziemy.
V: Na Skupniów Upłazie słońce zaczyna przypiekać, co gorsza świeci prosto w oczy. Do Przełęczy Między Kopami robi nam się gorąco, ale za to widoczność idealna.
W: Może uda się przejść całość?
V: Hala Gąsienicowa wita nas porannym ostrym słońcem . O dziewiątej śniadanie przy Murowańcu i idziemy dalej.
W: Las Gąsienicowy jest zupełnie bajkowy, jedyny taki w Tatrach.
V: Przebieram się szybko w krótkie spodenki. Las zastępuje kosodrzewina, miejcami wyższa od nas. Mijamy malowniczy strumień .
W: Dopełniamy butelkę z wodą.
V: A widoki za nami coraz ładniejsze. Dolina Gąsienicowa i Kasprowy jak na dłoni .
W: Trochę w dół.
Łup!
V: Dostaję gałęzią kosodrzewiny w twarz. Uważaj!
W: Przepraszam... Ciii... słyszysz?
V: Coś szumi.
W: Podziemna rzeka. Pod tymi kamieniami, pod szlakiem. Siadaj na kamieniu, zrobię ci zdjęcie z Buczynowymi Turniami w tle .
V: Wyłania się staw... jaki?
W: Chyba Zielony...
V: Ale jest czerwony... Sprawdzasz na mapie.
W: Faktycznie, Czerwony Staw . Ostanie miejsce, gdzie możemy uzupełnić zapasy wody.
V: Niesamowita ta Dolina Pańszczyca. Taka dzika, bezludna - jedno wielkie skalne rumowisko .
W: Mijamy Wielką Kopkę i wreszcie widać Krzyżne .
V: O rany, ale stromo! Idziemy ostro pod górę, kamienie obsuwają sie spod nóg.
W: Słońce przypieka zdrowo. Blisko przełęczy przystajemy na moment w cieniu.
V: Ale fantastyczne światło!
W: Punkt dwunasta jesteśmy na Krzyżnem.
V: Widok odbiera mowę. W dali piętrzą się Tatry Wysokie, hen w dole Dolina Roztoki, naprzeciw nas Siklawa i próg Doliny Pięciu Stawów , za plecami skalne rumowsko, którym się tu wdrapaliśmy .
W: Upał straszny.
V: Ale panorama bedzie super, bo słońce jest dokładnie w zenicie. (panorama z Krzyżnego patrz >> tu)
W: Co to za dziwny dźwięk? Jakby owce, ale jakoś inaczej.
V: Patrz, tam się coś rusza.
W: Muflony?
V: Chyba muflony. Dwa.
W: Szkoda, że są daleko.
V: Szkoda, że nie zabrałam teleobiektywu.
W: Odpoczywamy chwilę, robimy sobie zdjęcie i wyruszamy.
V: Orla Perć! Jestem przejęta jak dziecko. Ale z początku ścieżka jest zupełnie "spacerowa" . Gdzie te łańcuchy, skały, przepaści?
W: Wchodzimy na szczyt Małej Buczynowej Turni.
V: Szczycik chyba.
W: Metr na metr, dokoła przepaści.
V: Znowu kawałek "spacerkiem".
W: Patrz, jaka fajna igła! Chcę tu zdjęcie .
V: Za igłą pierwszy łańcuch. Nareszcie. Za pierwszym drugi, trzeci... cała seria, ostro w dół
W: Niesamowite te skały. Zupełnie czarne . Spotykamy pierwszych ludzi, przyszli tu od Świnicy w pięć godzin, czyli bardzo szybko.
V: Szlak zakręca i prawie pionowo wspinamy się znów do góry .
W: Patrz, jakie świetne skalne okienko. Zrób zdjęcie!
Pstryk!
W: Daj mi aparat i idź pierwsza. Zrobię ci zdjęcie.
V: Hmmm... jak tu wleźć? Wąsko i gładko. Zawisam w końcu na łańcuchu i stawiam nogę na malutkim występie skalnym na wysokości swoich uszu. Uff!
W: Ty się wdrapujesz, ja fotografuję genialną igiełkę skalną . Stój tam! Czekaj, jeszcze jedno.
V: Drapiemy się dalej. Rany, zaraz mi pęcherz pęknie... Sikaj tu, mówisz. Tu? Nikt nie idzie? Chowam się za jakimś mizernym załomem. Uffffff! Ale ulga.
W: Szlak się sypie, idę miejscami prawie na czworakach. Dochodzimy do porośniętej trawą przełączki. Musimy poczekać, przed nami komin, którym schodzą z góry ludzie . Miło, że jest ich mało. Pomysl, co tu się dzieje w pełni sezonu.
V: Przysiadamy na moment. Gdy wstaję, pasek od torby z aparatem zostaje mi w ręku. Urwał sie!
W: Dobrze, że nie nad przepaścią. Trudno, dawaj aparat do plecaka.
V: Idę pierwsza. Komin jest wąski, stromy i oczywiscie dość gładki. Uważaj na głowę!
Brzdęk!
W: Ała. Cholerne skały! Wiszą nad głową tak, że trzeba iść skulonym, a i tak zaczepiam o nie plecakiem.
V: Ale super mur!
W: Orla Baszta.
V: Zupełnie czarna. To chyba jakieś porosty.
W: Przejście wąziutką skalną półeczką nad głęboką przepaścią. Robi wrażenie. Dno dobre trzysta metrów niżej. Turyści idący z naprzeciwka puszaczają nas. Dobrze, że nie próbują się z nami mijać.
V: Znowu kogoś mijamy. Pytasz ich, jak daleko do Granatów.
W: Jeszcze jedna drabinka, kawałek łańcucha, dalej pod górę i juz Granaty, odpowiadają.
V: Dochodzimy do drabinki. Przymierzasz się raz, drugi. Stawiasz nogę, cofasz. Czekaj chwilę, boję się, mówisz.
W: Moment namysłu. Jak tu wleźć. Drabinka jest nieco skośna, nachylona w stronę przepaści, buty zjeżdżają po szczeblach, plecak dodatkowo dociąża, do tego z końców drabinki sterczą jakieś żelazne sztaby, akurat w sam raz, żeby się podrapać.
V: W końcu, rysując sobie porządnie nogi, schodzisz w dół. Ja jestem już mądrzejsza i od razu ustawiam się tuż nad pierwszym szczeblem, idzie jakoś łatwiej.
W: Dalej już pod górę, ścieżka znowu się osypuje, wyżej gładkie skały i wyrwany z hakiem łańcuch. Któryś z kolei, choć dotąd to były środkowe odcinki, a tu koniec po prostu leży luzem. Łapię go i jakoś się wciągam. Patrz, widać, tę cholerną drabinkę . A jak niesmowicie wygląda stąd Orla Baszta .
V: Jeszcze trochę wdrapywania się i jesteśmy na Skrajnym Granacie .
W: Jemy coś, wypijamy resztkę wody.
V: Mamy jeszcze herbatę.
W: Schodzimy spacerkiem w dół, potem nieco w górę.
V: Nie ma łańcuchów.
W: Aaa, to tu jest ten słynny "krok nad szczeliną".
V: Łał! Super.
W: Mijamy Pośredni Granat, przystajemy na Zadnim. Ale fajnie widać Czarny Staw! Zastanawiamy się, jak dalej iść. Zejść z Granatów? Iść do Koziej Przełęczy albo nawet Zawratu? Od zachodu przywiewa jakieś chmurki.
V: Poza tym jesteśmy już mocno zmęczeni. A skąd możemy zejść?
W: Przed Kozim Wierchem do Gąsienicowej albo z Koziego do Pięciu Stawów, a dalej z Koziej Przełęczy, tam chyba nie dojdziemy, poza tym trzeba jeszcze mieć czas na zejście.
V: Idziemy, mijamy zielony szlak w dół, dalej przez Czarne Ściany. Dochodzimy do pionowego kominka.
W: Idę pierwszy, zrobię ci zdjęcie, jak schodzisz.
V: Rany, ktoś długonogi wbijał te klamry chyba. Nie sięgam!
W: Masz klamrę pod nogą, musisz się opuścić na rękach.
V: Udaje się jakoś. Widać już czarne znaki szlaku przez Żleb Kulczyńskiego. Dzwonimy do Rodziców, schodzą już z Kasprowego przez Liliowe. Umawiamy się za półtorej godziny w Murowańcu.
W: Schodzimy. Przeszliśmy połowę Orlej Perci. Nastepnym razem zaczniemy stąd i przejdziemy drugą połowę.
V: Szlak w dół jest, jak nam powiedział mijany turysta "nieciekawy": osypuje się, miejscami praktycznie znika, chyba przeszła tędy jakaś skalna lawina .
W: Jeszcze jedno trudniejsze miejsce . Łańcuchy, jakieś dziwne klamry, jak poręcze.
V: Woda! Cienka strużka sączy się po kamieniach, zlizujemy ja wprost ze skał . Pyszna!
W: Coraz bardziej płasko. Kozia Dolinka . Spójrz tam, na Kozią Przełęcz, widzisz jak wąsko?
V: Dochodzimy do zielonego szlaku z Granatów, widać Zmarzły Staw i Czarny Staw .
Łubudu!
W: ***** *** !!!
V: Co sie stało?! Oglądam się. Dajesz znać, że wszystko ok.
W: Pośliznąłem się i zjechałem na tyłku z półtora metra w dół po śliskiej skale. Lądownie bolało...
V: Dochodzimy do Zmarzłego Stawu, napełniamy butelkę lodowatą wodą. Wypływający ze stawu potok ma nieziemski lazurowy kolor .
W: Połączenie ze szlakiem na Zawrat. Siadaj, zrobię ci zdjęcie, masz tu już jedno we mgle, teraz bedzie w słońcu .
V: Obchodzimy Czarny Staw, trochę tu tłumnie, szybko dochodzimy do Murowańca. Rodzice juz czekają.
W: Zjadamy ostatnie kanapki, odpoczywamy moment i ruszamy dalej.
V: Chwilę posiedzieliśmy i już ciężko się ruszyć.
W: Idziemy z Rodzicami, więc wolniej.
V: Dochodzimy do Przełęczy między Kopami. Zróbmy sobie zdjęcie .
W: Koniecznie chcesz iść przez Jaworzynkę.
V: Chcę się przekonać, dlaczego nie lubisz tego szlaku. Po 20 minutach denerwującego schodzenia po ustawionych na sztorc kamieniach na przemian z osypującym się żwirem już wiem. Na szczęście potem jest juz płasko.
W: Przed nami ktoś fotografuje coś w bok od ściezki. Sarna! Tłum na ścieżce nie robi na niej żadnego wrażenia .
V: Jeszcze kawałek lasu i Kuźnice. Męczący dzień.
W: Ale wrażenia niezapomniane.
V: Nnno. Jesteśmy wypompowani. Ale szczęśliwi.

by v&w

powrót do listy tras